środa, 18 listopada 2009

Nat King Cole Remixed



Nat King Cole - Re:Generations

Piosenkarza pochodzącego z Montgomery w Alabamie poznałem przeglądając kolekcję mojego ojca, w której album Unforgettable znalazłem między Glennem Millerem, a Armstrongiem. Pianista, showman, true swagger, ale przede wszystkim artysta obdarzony niezwykle ciepłą barwą barytonowego głosu. Po ponad czterdziestu latach od jego śmierci, muzycy, których dziadkowie wychowali się na jego twórczości, zostali zaproszeni do skomponowania własnych interpretacji jego utworów. Dużo osób z konserwatywnym podejściem do muzyki wyraża wielki sprzeciw "trywializowaniu" dorobku Cole'a. Czy jeżeli producent, instrumentalista, MC, wokalista/wokalistka obdarzając piosenkę nowym charakterem, starając się w ten sposób oddziaływać na słuchacza, krzywdzi pamięć o tak wspaniałym muzyku? Wręcz przeciwnie. Jego dzieła są odkrywane z zupełnie innej perspektywy. Aktualnej perspektywy. Oczywiście, w przypadku takiego projektu bardzo ważna jest odpowiednia egzegeza, zachowująca pewien poziom stylistyczny, który nie odbiega w drastycznie dużej mierze od nastroju jaki starał się stworzyć artysta. Istnieją po prostu granice, których się nie przekracza.



Cee-Lo przyprawia o gęsią skórę aranżacją perkusji oraz funk'ującej gitary, nadając utworowi otwierającemu album - Lush Life - dynamiczny rytm. Delikatne na początku klawisze, przeradzają się w ciężkie uderzenia, ale to skrzypce są na pierwszym planie, wprawiając w nostalgię. Mało tu Nata, a można było ukazać w pełni jego potencjał. Zakochane serca, które zostały rozdarte w pół, ostrzegam - po przesłuchaniu tego utworu nie będzie czego zbierać z ziemi. Jest w nim coś co mnie przeraża, ale nie mogę przestać go słuchać. Straighten Up And Fly Wright to duet ojca i córki - Natalie, którzy udowadniają jak wspaniale wzajemnie się uzupełniają, a smaku dodaje produkcja Will.I.Am'a. Cut Chemist, mając już na koncie romans z sound of the 30's (Swing Set z albumu Quality Control), wyprodukował Day In, Day Out, który powinien zagościć na niejednym parkiecie, przyjemnie łącząc klasykę z nowoczesnością. W Brazilian Love Song. jak łatwo można się domyślić, jest południowo-amerykański klimat, a Nata wspierają Michaelangelo L'Acqua & Bebel Gilberto. Jedną z perełek na kompilacji stworzył Salaam Remi. Najlepiej współgrał wokal Cole’a ze swoją kompozycją w The Game of Love. Gościnne wersy prezentuje nam ikona z Queensbridge, sam Nasir Jones. Walking My Baby Home zaczyna się niepozornie, jednak tuż przed trzecią minutą kontynuuje hiphopowy akcent na albumie ze storytelling’iem Black Thought’a oraz ?uestlove’em na perkusji. Nie znałem wcześniej Izza Kizza dopóki nie posłuchałem Hit That Jive Jack, a zdecydowanie warto jest zainteresować się jego osobą. Jego flow płynie swobodnie i jazz’ująco na jive’ie. Synowie Boba Marleya, Stephen ze swoim spowinowaconym bratem Damianem przeprowadzają mało udany eksperyment mieszając Nata z reggae w Calypso Blues. Kolejna propozycja na parkiet to More And More From Your Amor z porywającą trąbką i latynoskim żarem stworzonym przez Shana’y Halligan oraz Kirana Shahani (Bitter:Sweet). Album od początku utrzymuje poziom estetyczny, o którym wspominałem, nie wywołując skrajnych emocji, jednak do czasu, aż zaczyna się czarna seria. El Choclo, z akordeonem na czele, powoduje zniesmaczenie. Pick Up, którego interpretacją zajął się znany producent hiphopowy - Just Blaze, męczy i na siłę stara się połączyć elokwencję podrywacza, jakim był Nathaniel, z satyrą dzisiejszych czasów. Jedyną akceptowalną formą, jaką powinien przybrać to minutowy skit. Złą passę na chwilę przerywa Amp Fiddler dodając Anytime Anyday Anywhere nu-jazz’ującego charakteru. Jednak tuż za nim znajduje się ostatni utwór na kompilacji - Nature Boy (prod. TV on the Radio) - rażący wymuszonym ekscentryzmem i wyrwaniem z kontekstu. Kakofonia. Jak Carole Cole mogła pozwolić na takie faux pas?

Projekt opierający się na koncepcji interpretacji powinien zostać lepiej przemyślany, szczególnie jeżeli chodzi o kwestię pozostawienia całkowicie wolnej ręki muzykom. Pomijając jednak niepotrzebnie upchnięte utwory, jest to tytuł, który warto posłuchać, chociażby z samej ciekawości. Dzięki temu, młodsze pokolenie zasypywane co rusz to nowymi trendami w muzyce, możliwe, że zainteresuje się Cole'em i chętnie sięgnie po jego oryginalną twórczość.

Poniżej konfrontacja old to the new.


Lush Life


I used to visit all the very gay places
Those come what may places
Where one relaxes on the axis of the wheel of life
To get the feel of life...
From jazz and cocktails


The girls I knew had sad and sullen gray faces
With distant gay traces
That used to be there you could see where they'd been washed away
By too many through the day...
Twelve o'clock tales


Then you came along with your siren of song
To tempt me to madness!
I thought for a while that your poignant smile was tinged with the sadness
Of a great love for me


Ah yes! I was wrong...
Again..
I was wrong.


Life is lonely again,
And only last year everything seemed so sure
Now life is awful again,
A troughful of hearts could only be a bore
A week in paris will ease the bite of it,
All I care is to smile in spite of it


I'll forget you, I will
While yet you are still burning inside my brain
Romance is mush,
Stifling those who strive.
I'll live a lush life in some small dive...
And there I'll be, while I rot
With the rest of those whose lives are lonely, too..



Lush Life (Remix by Cee-Lo)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz