czwartek, 5 listopada 2009
Panacea - Ink Is My Drink
Rap nie zawsze musi być pełen zawiłych metafor i mówić o tym jak ciężko jest dać sobie radę w życiu. Wydywać się może, że sposób wyrażania emocji przez Raw Poetica jest mało poetycki, jednak potrafi on przekazać tą drogą więcej niż potok słów, bo czy rozmowa z przyjacielem potrzebuje permanentnej, wzniosłej elokwencji? Pozytywne spojrzenie na najbardziej przytłaczającą sytuację, mobilizuje tutaj do działania.
Przyjemne, melancholijne bity K-Murdocha stawiają ten tytuł na tej samej półce co produkcje Nicolaya. Pozwolę sobie powołać się na cytat z recenzji Andrzeja, który świetnie ubrał w słowa esencję albumu.
Zero rapu o łatwych paniach, broni palnej, błyskotkach na szyi i imprez, podczas których stoły uginają się od koksu. W miejsce tego słyszymy wersy opowiadające o tym, jak istotny w życiu każdego człowieka jest dom - oaza, miejsce, do którego zawsze się wraca ze względu na ciepło, spokój i bezpieczeństwo. Słyszymy deklaracje miłości do hip hopu, jako sztuki. Wątek kobiet oczywiście też bywa poruszany, ale przez pryzmat prawdziwej miłości, szczerości i przyjaźni. Dama nie jest kimś do towarzystwa na imprezie w modnym klubie, lecz ostoją i osobą, z którą łatwiej iść przez życie. Raw Poetic rapuje bez niesamowitej żonglerki porównaniami, podwójnymi rymami, ale w pełni stylowo i z klasą, zgrabnie płynąc po bitach.
Andrzej Cała
These Words
Work Of Art
Reel Me In
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz